podstawówka: na lekcji techniki chyba? nie wiem, wkażdym razie robiliśmy sałatkę ziemniaczaną i jak zrobiliśmy to facetka chodziła i od wszyskich smakowała, klasowy rozrabiaka (który oblał 6 albo 7 klasę i dołączył do mojej kalsy) wziął smarknął do środka takim perfidnym glutem i jeszcze sobie splunął - kiedy ta podeszła i wzięła łyżkę to jeszcze jej z uśmiechem powiedział "smacznego"
(taki był układ sali, że tylko 3 pary to widziały, także udało się nie zdradzić śmiechem czy coś, ale potem jak to się rozniosło to było nieziemsko wesoło, bo ta kolesiówa była upierdliwa)
liceum, temat rzeka
bo się tak złożyło, że należałem do grona "wodzirejów" klasowych, co przy fakcie, iż cała kalsa miała opinię bardzo rozrywkowej (nauczyciele drżeli, jak musieli przyjść na zastępstwo - przynajmniej w pierwszych 2 latach) znaczyło nie mało, a w sumie oznaczało, że odpowiadaliśmy za większość numerów wykręcanych nauczycielom...
- korytarz, stoję po jednej stronie, kolega po drugiej i idzie kosa od biologii, mówię do kumpla "podnieś nogę" "po co?" "no podnieś, bo chyba gówno masz" no i oczywiście podniósł idealnie w momencie kiedy kolesiówa przechodziła czyli parktycznie podłożył jej nogę... ta stanęła zmieżyła go i "na najbliżej lekcji do odpowiedzi" (dostał pałe)
- biologia, wyrwaliśmy takiemu lamerowi wszystkie kartki z zeszytu i napisaliśmy w środku na okładce "jesteśmy w salonie Peugeota" (wtedy leciała taka reklama z tym hasełkiem), koleś się zbulwersował i drze się do bioloszki "proszę pani, a oni mi wyrwali wszystkie kartki z zeszytu!" a ta na to "co skarżysz - do odpowiedzi!" i dostał pałę a my leżeliśmy na ławkach i umieraliśmy ze śmiechu
- naszą wychowawczynią (po tym jak w pierwszej klasie wykończyliśmy naszego wychowacę, który odszedł ze szkoły - i ja tu nie żartuję, naprawdę z naszego powodu odszedł
) była bardzo w porządku kolesiówa od polaka i znią się również wiele śmiesznych sytuacji wiąże jak choćby to iż ciągle mówiła do nas "żabki"
:
- wycieczka szkolna (btw: nie jesteśmy nawet pół godziny w ośrodku a tu jusz wszyscy lecą do jednego pokoju, bo poszło info, że jeden koleś sobie pierdy podpala
) no i mój kumpel nie chciał być z takim jednym razem w pokoju, wchodzi, patrzy a tamten już się zadomowił, no to wyszedł i klnie ile wlezie k*rwa! ja pier*ole! i w tym momencie zza otwrtych na korytarz drzwi wyłania się nasza wychowawczyni i takim słodkim głosem "co się stało żabciu?"
- lekcja języka polskiego, za gadanie na lekcji (recydywa) miałem wziąć ławkę i postawić ją przodem do klasy obok jej biurka, no to trochę jej zaglądałem przez ramię i takie tam wygłupy aż wkońcu wpadłem na pomysł i przewiesiłem sprzodu ławki kartkę z napisem: "PRZYGARNIJ KROPKA
" i zrobiłem taką minkę smutnego psa no to cała klasa w śmiech i dorotka (wychowawczyni) się poddała i mogłem wrócić na swoje miejsce
- znów na lekcji kumpel z ławki z tyłu od początku mówi wkółko, że na bank pójdzie do odpowiedzi a nic nie umie, najpierw go ominęło, ale ta osoba nic nie umiała i od razu usiałda no i następnie padło na tego kumpla a ten na to "o ja pier*ole!" i tak schował twarz między rękami na ławce, wszyscy wokoło w ryk, a dorotka go tak zmierzyła i "no rzeczywiście" a ten tak pdniósł głowę rozejrzał się oczami i do mnie szeptem "ja to powiedziałem głośno?"
- dorotka woła mnie i 4 innych (od razu wiemy o co chodzi, bo to skład z religii, który nie dawał żyć świrniętej katechetce), no i mówi do nas: "wy się weźcie uspokujcie na religii i dajcie jej trochę żyć, bo to babsko lata ciągle za mną i już mam jej dosyć"
- kartkówka z polaka, kumpel nic nie umiał, ale się nie poddał i pisemnie prosił o ułaskawienie opisując historię dlaczego się nie nauczył na 2 strony (dostał pałę)
- nudziło nam się z kumplem z ławki na polaku i z papieru zrobiliśmy ciuchcię (w 3D), wyrazu twarzy dorotki jak pod koniec lekcji zobaczyła co robimy niestety nie da się opisać słowami, ale myślę, że każdy może sobie to wyobrazić...
c.d.n.